The Lost World: Jurassic Park (PsOne) - Recenzja
The Lost World: Jurassic Park na Playstation doczekał się od nas recenzji!
W dzisiejszych czasach większość gier jest skierowanych do niedzielnych graczy. Co mam na myśli mówiąc te słowa? Gry są proste. Większość tytułów jest budowana tak by gracz zbytnio się nie pogubił i nie frustrował przy padzie bądź klawiaturze. Sprawa ma się troszeczkę inaczej jeśli cofniemy się o 20 lat wstecz, do momentu kiedy Playstation było nowością na rynku. Wówczas gry były trudne i wymagające. W tym momencie też wyszła kontynuacja kasowego filmu Spielberga, czyli The Lost World: Jurassic Park, która ponownie stała się komercyjnym sukcesem. Ciężko powiedzieć to jednak o odpowiedniku ze świata gier…
Fabuła gry, jeśli można ją tak nazwać, luźno nawiązuje do filmowej wersji. Oto jesteśmy na wyspie Sorna, stanowisku B, gdzie John Hammond klonował swoje dinozaury, a następnie przenosił je do swojego Parku na wyspie Nublar, znanej z pierwszej części filmu. Nie zapoznamy się jednak jakoś głębiej z ludzkimi postaciami, bo znacznie częściej ludzie będą kończyć jako pasza dla gadów, którymi przyjdzie nam sterować przez lwią część gry. Dość ciekawie prawda?
Niestety, tak nie jest, bo pomimo tego że gra wygląda naprawdę ładnie jak na rok 1997 i całe środowisko jest w 3D, a dźwięk jest świetny (o czym później) to gra jest po prostu nie toleruje naszych błędów. Nie posiada checkpointów a zgon cofa nas na sam początek poziomu. Co więcej, jest tu system żyć, które zbieramy podczas naszej wędrówki, które znikają z naszego konta przy każdej porażce w zatrważającym tempie. Kiedy ilość żyć dojdzie do zera, wówczas musimy zaczynać przechadzkę postacią od początku. Gra rezygnuje z opcji zapisywania stanu na rzecz passwordów, które otrzymujemy po przejściu zbioru poziomów jednej postaci. Pomiędzy każdym poziomem jednej postaci nie ma żadnego zapisu ani nic, aż do momentu kiedy nie ukończymy nią gry. Stracenie wszystkich żyć sprowadza się do tego, że musimy przechodzić wszystko od nowa. Jest to główne źródło frustracji w tym tytule, gdyż pomijając system żyć, poziomy są zaprojektowane tak by jeden fałszywy krok zakończył nasze życie.
Do eksploracji czeka 30 leveli, a w każdym z nich są poukrywane bonusy jak łańcuchy DNA czy życia. Za zebranie wszystkich wspomnianych łańcuchów DNA dla jednej postaci, dostajemy password pozwalający odblokować galerię z artami z gry, które same w sobie są bardzo sympatycznym dodatkiem. Z początku będziemy kierować małym kompsognatem, który łatwo może skończyć jako pokarm dla innych, większych dinozaurów. Jego niewielki rozmiar sprawia, że upadek z niewielkich nawet wysokości może spowodować duży uszczerbek na zdrowiu lub nawet zgon. Z dinozaura przesiadamy w skórę człowieka, którym oprócz kolekcjonowania bonusów, zbieramy różne rodzaje amunicji, poczynając od szybkostrzelnej, przez wybuchowe, kończąc na trującym gazie. Dysponujemy także linką z hakiem która pozwoli nam ratować się z opresji przed dinozaurami oraz wskakiwać na wyższe półki skalne w poszukiwaniu amunicji lub bonusów. Po łowcy przychodzi czas na niesławnego welociraptora, który jest zwinny i szybki, a przede wszystkim śmiercionośny. Kiedy przejdziemy misje dla raptora, przychodzi to na co wszyscy tak czekamy brnąc przez grę, czyli tyranozaura. Wraz z tyranozaurem przychodzi srogi zawód, gdyż atakująca nas ilość przeciwników jest spora i trzeba się wykazać nielichym refleksem by dać sobie radę jako ‘Król Gadów Tyranów’ . Nawet on nie jest nieśmiertelny, mimo że na takiego wygląda. Kończymy grę ponownie w skórze człowieka, uciekając przed drapieżnikami przez ostatnie levele. I tak mija 30 poziomów. Po drodze czeka na nas około 25 gatunków dinozaurów, z jakimi przyjdzie nam się zmierzyć. To duża różnorodność, która jest ewidentnie na plus.
Graficznie tytuł prezentuje się naprawdę dobrze, ale czasem poziomy w jednym momencie zachwycają detalami, a zaraz potem są ubogie niczym matka Teresa z Kalkuty. Animacja gadów i ludzi jest bez zarzutu, podobnie jest z dźwiękiem, gdzie przez całą grę towarzyszy nam muzyka orkiestrowa, w klimacie oryginalnego filmu. The Lost World: Jurassic Park jest jedną z pierwszych gier, do której zatrudniono całą orkiestrę symfoniczną pod wodzą Michaela Giacchino, który później będzie kompozytorem do filmów z serii Jurassic World. Same dinozaury wydają dźwięki takie jakie powinny, niekiedy żywcem wycięte z filmu, zatem tu wychodzi to grze na plus. Niestety, tam gdzie plusy, tam i są minusy.
Wspomniałem już o tym jak potwornie ciężka jest ta gra i mówię to całkiem serio. Nie raz i nie dwa będziecie mieli ochotę cisnąć padem za okno. Wychodzi na jaw także oszustwo graficzne, bo choć na pudełku z grą jest napisane, że środowisko i postacie są trójwymiarowe, to jednak gra jest typowym side-scrollerem, czyli widzimy postać z boku i grzejemy nią przez cały poziom. Innym denerwującym faktem w The Lost World jest sterowanie. Jest miejscami tak toporne i nieprzemyślane, że ma się ochotę rwać włosy z głowy. Ostatnim błędem w tym cyrku jest nadmierny spawn przeciwników. Naprawdę, czasem kiedy myślisz, że pozbyłeś się wrogów, na ich miejsce po chwili pojawiają się nowi i zabawa zaczyna się od nowa. Nie pomaga w tym brak checkpointów, bo zapewniam was że wasze śmierci będą liczne.
Po prawdzie, część tych błędów została skorygowana później, w wydanej w USA wersji specjalnej gry, która uwzględniała checkpointy, nieco mniejszy spawn, a także bonusowy level dla T.rexa. Co ciekawe, ten odbywa się na wyspie Nublar, miejscu akcji oryginalnego Jurassic Park.
The Lost World: Jurassic Park można nazwać przygodową platformówką, bo sporą część gry spędzimy skacząc nad przepaściami, walcząc z przedstawicielami fauny wyspy Sorna, a przede wszystkim denerwując się. Niestety, pomimo tego, że gra wygląda i brzmi ładnie, to sprawia wrażenie jakby oszukiwała gracza na każdym kroku. To właśnie powoduje, że w oczach wielu graczy, ocena będzie taka, a nie inna. Oczywiście fani dinozaurów, jak i sagi Jurassic Park, poczują się tu jak w domu i pomimo drakońskiej trudności owej gry, będą próbowali ją przejść. Sam należę do tych ludzi i pomimo surowej oceny, The Lost World: Jurassic Park to jedna z tych nostalgicznych gier, do której zawsze chętnie wracam.
Zapraszamy także do naszej, poprzedniej recenzji gry Jurassic World Alive.
*Recenzja niniejszej gry, w lekko zmienionej formie, pojawiła się juz pierwotnie na łamach serwisu Horror Online i była również mojego autorstwa.