"Jurassic World: Rebirth" to najstraszniejszy film z całej serii - i reżyser bardzo się z tego cieszy

Choć filmy z serii Jurassic Park/Jurassic World nie są horrorami per se, to oczywiście elementy grozy - raz bardziej, raz mniej udane - stanowią dużą część ich tożsamości. Reżyser Gareth Edwards wydaje się być fanem tego aspektu jurajskiej serii i podkreśla, że jego nowy film zagłębia się w rejony grozy, jakich jeszcze w tej marce nie widzieliśmy.
W wypowiedzi dla serwisu GamesRadar+, Gareth Edwards przyznał, że bardzo mu zależało, aby Jurassic World: Rebirth był nie tylko pełen akcji i humoru, ale też zawierał solidną dawkę grozy. Być może aż... Zbyt solidną. Jak twierdzi reżyser:
Myślę, że przy tym [filmie] posunęliśmy się nieco dalej. Czekałem tylko, aż [producent] Frank Marshall klepnie mnie w ramię i powie: "To jest film familijny, Gareth". I jest. Jest w nim wiele różnych gatunków. Jest dużo zabawy, jest dużo dobrego humoru, ale naprawdę chciałem, aby pewne fragmenty były przerażające. A trudniej przestraszyć mnie teraz, niż kiedy byłem dzieckiem, więc myślę, że poszliśmy w to nieco mocniej niż wcześniej i byłem zdumiony, że pozwolono nam posunąć się tak daleko.
Według GR+, za sporą część strasznych scen w nowym filmie odpowiadają Mutadony - nowowprowadzone, skrzydlate klony raptorów.

Wydaje się, że reżyserowi udało się spełnić swoje zamiary - recenzje Rebirth, nawet te mniej przychylne, zwracają uwagę, że film potrafi solidnie wystraszyć. Podobnie wydają się twierdzić widzowie tworzący zakładkę "Parents Guide" w serwisie IMDB.com. Na chwilę obecną zarówno sekcje "Przemoc i gore" jak i "Przerażające lub pełne napięcia sceny" oznaczone są na czerwono, co oznacza, że elementy te są obecne w bardzo wysokim natężeniu.
Czy jest to początek dłuższego trendu i seria Jurassic World skręci teraz bardziej w stronę horroru? Przekonamy się - bo kolejne odsłony cyklu zostały już zapowiedziane. A premiera Jurassic World: Rebirth w Polsce już 4 lipca.